Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:292.05 km (w terenie 74.87 km; 25.64%)
Czas w ruchu:14:55
Średnia prędkość:19.58 km/h
Maksymalna prędkość:52.18 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:58.41 km i 2h 59m
Więcej statystyk

Dzień 1: Warszawa - Ostróda - Kretowiny

Piątek, 17 lipca 2009 · Komentarze(5)
Kategoria Wyprawy
Razem z Tomkiem pojechaliśmy pociągiem do Warszawy, gdzie dołączyła do nas Magda. Stamtąd słonecznym do Iławy i dalej do Ostródy.
W Ostródzie pokręciliśmy się trochę po mieście, żeby znaleźć jakąkolwiek mapę okolicy, niestety nic ciekawego nie znaleźliśmy, więc wzięliśmy zwykłą drogową. Zjedliśmy pizzę (która nie była za dobra) i postanowiliśmy ruszyć, plan był taki, żeby ominąć jezioro Szeląg Wlk. od północy, a później się zobaczy :).
Ruszyliśmy trasą Nr.7 na północ, ale po niecałym kilometrze odbiliśmy w prawo w las i jechaliśmy wzdłuż brzegu jeziora Pauzeńskiego. Następnie drogą nr. 530 dojechaliśmy do Szeląga, gdzie się wykąpaliśmy w jeziorku. Na mapie dostrzegliśmy kemping w Kretowinach, więc pojechaliśmy mniejszymi drogami na północ, przez Ruś, Zawroty i Żabi Róg trafiliśmy do Kretowin, gdzie czekało nas pozytywne zaskoczenie, bowiem miejscowość ta okazała się bardzo ciekawym, dużym ośrodkiem turystycznym, gdzie spokojnie można spędzić czas. Polecam każdemu się tam wybrać. Oczywiście zaraz po rozbiciu namiotu poszliśmy się wykąpać w jeziorku i zaraz znów na rower, przejechać się trochę po okolicy (fajna górka tam jest). Po powrocie na małym pomoście piliśmy piwko z okazji urodzin Tomka i karmiliśmy łabędzie.

Ostróda © cotar


Wilnowo przed zachodem słońca © cotar

W lesie z Tomkiem i Marcinem

Niedziela, 12 lipca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Las
Wypad do lasu bardzo udany. Na początku w drodze do Zaborowa przyszedł deszcz i musieliśmy się schronić pod drzewem, ale w pewnym momencie zaczęło ono "przeciekać", więc udaliśmy się do sklepu w Zaborowie, gdzie przeczekaliśmy deszcz. Gdy przestało padać udaliśmy się wolnym tempem do zamczyska, żeby się nie zmoczyć za bardzo już na początku, gdy jechaliśmy przez Łubiec zrobiło się bardzo ciepło i musiałem zdjąć kurtkę. Zajechaliśmy do samego Zamczyska, bo Marcin jeszcze tam nie był. Następnie zielonym do Roztoki (po drodze się trochę pogubiliśmy), gdzie zjedliśmy ciepłą zupkę, a ja połaszczyłem się na bezalkoholowe piwko (bo wiadomo, że po alkoholu nie wolno jeździć;)). Marcin stamtąd wrócił do domu asfaltem przez Leszno, a ja z Tomkiem dalej zielonym. Gdy byliśmy na Ławskiej Górze dołem przejeżdżały dwa kłady, szkoda, że nie byliśmy niżej, bo zrobilibyśmy zdjęcia (oba miały tablice rejestracyjne) i więcej prawdopodobnie już by nie jeździły. Później niebieskim (bardzo zabłoconym) do Zaborowa i dalej do domu.

Pozwole sobie pożyczyć od Tomka kilka zdjęć:

Na szlaku:


Marcin:


Obiad w Roztoce:


Zdobyłem Ławską Górę ;):


Waypoint: